Coś więcej, niż powrót Godzilli i Batmana razem wziętych

|July 27, 2008|muzyka, styl życia|4

1994 był okrutnym i wstrząsającym zarazem rokiem dla świata muzyki i całego popkulturowego bajorka. W tymże roku właśnie, niejaki Cobain życia się pozbawił, a zespół New Kids On The Block zwyczajnie się rozpadł.

Kurt Cobain (prawdopodobnie) nie wróci, nie nagra z resztą kolesiów nowej płyty, co innego natomiast podtatusiali, choć wizualnie – zapewne dzięki botoksowym i botoksopodobnym zabiegom – wciąż olśniewająco piękni i młodzi członkowie New Kids On The Block. Takie klasyczne wytwory amerykańskiej popkultury.

Nikt jeszcze nie wpadł na to, żeby reaktywować Cobain’a, ale znalazł się już taki, któremu zaświtał w głowie ten, zgoła karkołomny pomysł reaktywacji pierwszego, klasycznie sztucznego, stworzonego niemal laboratoryjnie boys-bandu, choć znajdą się na pewno tacy, którzy z uporem maniaka będą twierdzić, że pierwsze było Sex Pistols. W porównaniu do wyżej wymienionych, NKOTB byli utalentowani (tak przynajmniej mówią książki o Historii najnowszej i kilka pogłosek). W związku z tym trochę dłużej byli aktywni jako zespół, pewnie też dlatego, że nie ograniczali się do jednego, zamkniętego stylu, kombinowali z hip-hopem, r’n’b, soulem, a nawet kolędami! Muzycznie byli bardzo renesansowi i choć tak naprawdę, wszystko przybierało formę mniej lub bardziej łzawą, to jednak jest to stanowisko obierane zazwyczaj przez zwyczajnych zazdrośników.

Trochę pieniążków sobie zarobili, trochę się pobawili i okazało się (o dziwo!), że sława niezbyt dobrze wpływa na psychikę, albo raczej nie na wszystkich w ten sam sposób. Rach, ciach, trzask, prask i New Kids On The Block już nie było. Na szczęście (dla nastolatek) marketingowi spece wyszukali całą masę nowych, może nawet śliczniejszych chłopców, dzięki którym ówczesne nastolatki znowu miały o kim śnic po nocach, a eskalacja sikania w majtki w ekstazie przybrała formę już mocno globalną. Moczenie nocne też chyba wchodzi w grę.

New Kids On The Block przeszło do historii, ale chłopcy jednak nie mieli dość. Trójka z pięciu nagrała po kilka solowych albumów, których, bądźmy szczerzy, nikt nie zauważył. A oni niestety uwierzyli w swój talent, w swoją szczęśliwą gwiazdę. Głowili się, zastanawiali, bili się z myślami, aż w końcu spełnił się jeden z najczarniejszych snów – nazwijmy go na potrzeby wpisu najczarniejszym amerykańskim snem – czyli zrobili coś, czego się zwyczajnie robić nie powinno. Prawdopodobnie dali sobie wrzucić odurzających środków do napojów, stali się przez to niezwykle ulegli i zgodzili się, wszyscy, jak jeden mąż, aby koszmarek z przeszłości jednak powrócił. Oto jedna z bardziej bezlitosnych wiadomości w ostatnim czasie: New Kids On The Block nadchodzą.

Patrzę na to jednak z niemałą nadzieją, ze ów old-boys-band (jak sobie ich pozwolę nazwać ze względu na realny dysonans powstający w sytuacji, gdy grupę 40-latków nazywamy boys-bandem), odwróci uwagę wszelakich prześmiewców od groteski polskiego parlamentaryzmu, z jakim mamy ostatnio do czynienia.

New Kids On The Block ciężko pracują w studiu – kontestatorzy szołbiznesowej rzeczywistości już zacierają ręce – ja się natomiast zastanawiam, czy ponownie podbiją serca nastolatek? Wątpię. Prawdziwie nurtujące jest to, czy w emfazie znajdą się dzisiejsze trzydziestoparolatki, które w młodości rzewnymi łzami płakały, słuchając dokonań bostońskiego kwintetu. Jak rozumiem, chyba tylko na sentyment mogą liczyć NKOTB, z drugiej jednak strony amerykański sen, czy też nawet jego reaktywacja, bywają nieprzewidywalne niczym David Copperfield…

4 Comments do tego wpisu:

  1. Bikos pisze:

    Próbuję sobie przypomnieć czy moje świętokrzyskie kuzynostwo (mowa o chłopcach) nie miało przypadkiem plakatu Nowych Chłopaków na drzwiach do pokoju. Mili Vanili było bankowo. Kuzynki miały za to Sabrinę i Samantę. Tu chyba identyfikacja zadziałała mocniej niż uwielbienie. Pozdrawiam kuzynów!

    Próbuję sobie przypomnieć jakiś polski boys band. Pomocy, szukam nie znajduję.

    Acha… skąd to skojarzenie z polskim parlamentaryzmem?

  2. Barkas pisze:

    nasłynniejszy polski boysband wszechczasów to nie jaki DŻASTFAJF:)
    a new kids to nawet kasete miałem, w wieku lat 10 to już masywny obciach:/

  3. lukasz lembas pisze:

    Zarówno polski parlamentaryzm jak i NKOTB to żywe symbole tzw. “obciachu”, przy czym wydaje mi sie, ze obciachowość NKOTB jest relatywnie wyższa, aniżeli tych pierwszych. Suma summarum, liczę, ze New Kids On The Block skupią uwagę prześmiewców, choć moje nadzieje pewnie okażą sie, niestety, płonne.

  4. Bikos pisze:

    hehe widzę Barkas, że jesteś w temacie. dzięki że wyrwałeś dla mnie z niepamięci ten ochłap rzeczywistości. trochę mi wstyd było, że nie znam ani jednego solidnego polskiego boys bandu.