Komfort Bus

|August 1, 2008|styl życia|3

Bywa tak, że niechcący jesteśmy uczestnikami jakiejś rozmowy. W busach o wdzięcznej nazwie „komfort bus”, które cechuje pełen dyskomfort jazdy, dzieje się to nader często.

Dla osoby nieco wyższej niż średnia krajowa, pakowanie się do starego Mercedesa, jest jak wejście do kapsuły Apollo 13. Niczym bohater egipskiego fresku z Doliny Królów, przedzierasz się stylem „profilowym” przez szczelinę pomiędzy siedzeniami. Zgięcie kulasów na tylnim siedzeniu w rogu pojazdu, podchodzi pod dyscyplinę sportową.

Czasy największej prosperity dla tego środka transportu już minęły. Przez pierwsze dwa lata studiów, był to mój jedyny portal, który przenosił mnie do krainy pełnej lodówki i obiadów Mamy. Później dwa złote różnicy, nie stanowiło już dla mnie bariery. Do dziś jednak, zdarza mi się wsiąść do tej konserwy dusz i jechać wraz z 30 pasażerami i wszystkimi miejscami siedzącymi przygotowanymi specjalnie dla nich, czyli w sumie 15+1.

Tydzień temu, wsiadając wziąłem swoją ulubioną miejscówkę, prawy róg pojazdu. Na Matecznym wsiadła jedna kobieta. Czarna, wysoka, dużo makijażu a pod nim twarz. Przystanek dalej, wsiadła następna. Kręcone włosy, ruda, torba na ramieniu, oczy brązowe pod kolor torby. Patrzą te dwie persony na siebie – nic, odwróciły głowy. Mija 10 minut, duszno. Gdy ten busiak wyjeżdżał z fabryki, podejrzewam, że stał jeszcze Mur Berliński.

Ktoś otwiera okno. Wiatr porusza kiery pasażerów w tyle, w tym moje, no i czarnej Pani. Znów na siebie patrzą i wtedy się poznają – To Ty ?! Podeszły do siebie, zaczynają rozmowę. Praca, warunki pracy, mieszkanie, szalone soboty, to mnie boli, tu mam problem, jestem zmęczona. W sumie to nie wiem. Mam jeszcze czas. Fajny ciuch, fajne dziecko, fajnie fajnie. Co robi Twój facet? Pisze książki. A jest coś z tego? Na razie nic…Artysta, zatem… Pewna go jesteś? Tak, nie, także szalone piątki, tu mnie boli, to se kupie, tamto zmienię, nuda, chyba chce mieć dzieci, nie jestem pewna. Kraków jest fantastyczny.

Słuchałem tych dwóch kobiet (z pewnością po 30-stce). Bluszcz tych narzekań i gadulstwa wił się wokół mnie zaczepiał i przeszkadzał. Duszno i marnie. Nie znam tych osób. Może wracając do domu tulą się mocno do swoich „ nie życiowych” mężczyzn, tak potwornie merytorycznie skopanych podczas tej wzajemnej pogawędki. Może idą do swojej „beznadziejnej pracy” i nie mówiąc nic nikomu, czują, że robią najfajniejszą rzecz na świecie. Może lubią życie, swoje życie, i nie uważają „to nie bajka”, tylko tak pro forma, cytując kolegę „jadą po całości”?

Kto, lub, co jest dla takich ludzi sedesem? Gdzie zostawiają swoje świństwa? Gdzie rzeźbią swój kształt, na kogo lecą łupiny, kto wyjmuje stare drzazgi? Wychodzi na to, że pasażerowie komfort busa, poszerzając tym samym ofertę rozrywek dla siebie. Może i lepiej, ale warto taki wątpliwy komfort mieć? Ostatnio zdecydowałem się pojechać PKSem. Dużo miejsca, powietrza, nikogo nie słyszałem, w niczym nie brałem udziału. Bezcenne. Prawdziwy komfort.

3 Comments do tego wpisu:

  1. widomatolerancja pisze:

    Czy tramwajami też Pan nie jeżdzi?…

  2. Maciek pisze:

    Zdarza mi się, choć mniejszy ubaw. A Pani ?…

  3. widomatolerancja pisze:

    Bardzo lubię ten środek transportu, tylko ludzie tam jacyś dziwni… nie zawsze chcą mi się zwierzać… pewnie to są ci, co za chwilę wsiądą do PKSu (no chyba, że zabraknie im dwóch złotych 🙂