Pivot w Sztokholmie

|September 10, 2008|koncerty|1

Według wszechwiedzącej Wikipedii ‘piwot’ to:

(1.1) część ramy rowerowej, do której montuje się hamulce
(1.2) w koszykówce: dozwolony przepisami obrót zawodnika trzymającego w ręku piłkę, podczas którego jedna stopa ciągle dotyka boiska
(1.3) w matematyce: element dzielący ciąg na dwie części, np. przy sortowaniu przez podział

Będąc przeciwnikiem tendencji próbujących ujmować muzykę w ramy definicji, tym razem zaprzeczę swoim przekonaniom i zmierzę się z trudnym zadaniem postawienia ambiwalentności charakteru muzyki w świetle nominalizmu. Innymi słowy, ‘rozkminić’ spróbuję ‘nutę’ Pivota.

Nawiązując do powyższej próby definiowania pojęcia piwot, właściwość muzyki zespołu
o tejże właśnie nazwie zdefiniowałbym jako przynoszącą na myśl odczucie przejażdżki rowerem
o solidnej ramie, aczkolwiek bez stuprocentowej świadomości kontroli nad hamulcami. Co więcej stan w jaki wprawia muzyka kreowana przez trzech Australijczyków mieści się w szerokich rejonach praw fizyki, jednakowoż zbliżając się do ich granic, co powoduje charakterystyczne uczucie oderwania przynajmniej części cielesności od reguł podłoża.

Muzyka zespołu wprawia w zakłopotanie. Dzieli słuchacza na dwie części. Jedną, tkwiącą w twardym podłożu matematycznego rytmu perkusyjnego, piekielnie precyzyjnie zsynchronizowanego z elktrosymfonicznymi samplami, a drugą odrywającą się od fizjologicznej potrzeby absorpcji rytmu i dążącą w kierunku  rozładowania ładunku emocjonalnego na drodze mentalnego zestrojenia i identyfikacji z ambitną konstelacją metafizycznych dźwięków.

Trzeciego września w klubie Debaser w Sztokholmie wystąpił australijski zespół Pivot, który promuje właśnie w Europie swoje pierwsze długogrające wydawnictwo zatytułowane “O soundtrack my heart’. Rzecz to świeża, jak przysłowiowa bułeczka, albowiem wydana pod koniec sierpnia nakładem wydawnictwa Warp records, znanego chociażby z produkcji zespołu Battles. Nie dziwi więc fakt, iż z muzyką tego zespołu, twórczość Pivota ma dosyć wiele wspólnego. Koneksje można znaleźć na płaszczyźnie rytmu, sporadycznego wykorzystania wokalu oraz charakterystycznego brzmienia niektórych partii gitar.

W przeciwieństwie do Battles, Pivot to trio. Nie oznacza to jednak że muzyka w wypadku Australijczyków jest uboższa. Moim zdaniem wręcz przeciwnie, często jest nawet bardziej urozmaicona i eklektyczna. Wracając do wydarzenia, zespół zagrał niesamowicie energetyczny i precyzyjny koncert. Muzycy, skoncentrowani i całkowicie pochłonięci w odprawianej ceremonii, zagrali materiał z płyty nie zatrzymując się ani na chwilę, dzięki czemu stworzyli niezwykłą, rytualną wręcz atmosferę.

Bracia Pike – Richard oraz Laurence, ten drugi znany zza perkusji w Triosk wizytującym swego czasu Kraków – oraz Dave Miller z niezwykłym wyczuciem łącza inspiracje do których oficjalnie przyznają się na swoim profilu Myspace. Słychać wpływy muzyki elektro-symfonicznej: Briana Eno, Jeana Michell Jarre’a, Vangelisa czy dla mnie osobiście Philipa Glassa; jak również klasyków rocka – King Crimson, Pink Floyd, kończąc na Aphex Twin czy świeższych Arcade Fire oraz wspomnianych The Battles. Ta nie do końca zidentyfikowana mikstura jest potwierdzeniem tendencji interdyscyplinarnych czy ‘cross-genres’owych’ we współczesnej muzyce.

Pivot jest jak najbardziej pozytywnym przykładem ekipy umiejętnie wykorzystującej wiedzę na temat muzyki wszelkiego gatunku.Tak jak w dziedzinie nauki, sztuki czy designu, tak i w muzyce, nie wystarczy dobrze opanowany warsztat i wiedza w obrębie wyspecjalizowanego kierunku. Potrzebny jest świeży przepływ metod, sposobów podejścia do problemu i otwartość na inne dyscypliny, by mówić o tworzeniu nowej jakości, czy nowej perspektywy na te już istniejące. Transdyscyplinarność w muzycę pozostawmy jednak na temat kolejnego artykułu, tymczasem skupiając się na muzycę Pivota, szczególnie granej na żywo. Trasa w Europie trwa do połowy listopada. Serdecznie polecam. Naprawdę warto!

1 Comment do tego wpisu:

  1. Pivot | tapczan.info pisze:

    […] O ile samo skategoryzowanie twórczości Pivot’a stwarza spore problemy, to ujęcie samej muzyki w słowa jest już karkołomnym wyzwaniem. Żonglerka słów-kluczy: “eklektyzm”, “nowoczesność”, “rytm”, “emocje”, “interdyscyplinarność” mogłaby ciągnąć się w nieskonczoność. W tym miejscu nie pozostaje mi nic innego jak odesłanie do znakomitego tekstu Jacka Smolickiego relacjonującego sztokholmski występ Pivota. […]