Girls Against Boys w Polsce
Łukasz Lembas|February 9, 2009|koncerty, muzyka|
Dziewczyny kontra chłopcy. Odwieczny konflikt elektryzujący niezliczone ilości pokoleń. Odwieczna dychotomia jak Legia i Polonia powtarzając za umiłowanym Świetlickim. W zespole Girls Against Boys grają sami chłopcy, ale elektryzują równie mocno. Jakkolwiek odważnie to zabrzmi: to najważniejszy gitarowy koncert tego roku. Przynajmniej w Krakowie.
Ileż łez wsiąknęła moja poduszka podczas niezliczonych nocy, kiedy to dopadała mnie fatalna myśl, że prędzej Budka Suflera się rozpadnie, aniżeli zobaczę na żywo Girls Against Boys. Jaka w zamian była moja euforia, kiedy Scott McCloud obwieścił w listopadzie, że wróci z GvsB w przyszłym roku. Nie kłamał. Jest słowny więc już na wstępie należy mu się za to plus. Przede wszystkim jednak plus za muzykę. Girls Against Boys to bez dwóch zdań jeden z najlepszych składów lat 90-tych o brzmieniu tak charakterystycznym jak dźwięk golenia twarzy bez używania pianki dystansujący na setki mil quasi-idoli z posthardcore’owych popłuczyn.
Żeby nie było jednak niejasności – Girls Against Boys to nie zawsze rwanie zęba, czasem to jak masaż pleców. Dlatego wrzucanie ich do jakiegoś stylistycznego wora bez dna byłoby dla nich niewątpliwie policzkiem. Takim samym jakim jest dziwaczna próba nazywania ich side-projektem perkusisty Fugazi, rozdymając nienaturalnie ten mało znaczący epizod . To tak jakbym szczycił się znajomościa z PJ Harvey, bo minęliśmy się kiedyś w drzwiach jakiegoś londyńskiego klubu.
Girls Against Boys – nie do podrobienia potężne brzmienie oparte na dwóch basach, gitarze i perkusji. Niby lider nie ma szczególnych mozliwości wokalnych, niby kompozycje nieszczególnie skomlikowane, ale przede wszystkim energią nie ustępują elektrowni jądrowej. Na koncie 6 pełnowymiarowych albumów, z czego najlepsze przypadaja na lata spędzone w stajni Touch & Go (a gdzieżby indziej, chciałoby się rzec). Śmiem twierdzić, że tych płyt po prostu wstyd nie znać. Spadek formy połączony ze średnio udanym ekperymentem brzmieniowym na Freak*on*ica. 2002 rok to powrót w dobrym stylu (” You can’t fight what you can’t see”), ale od tego czasu głucha cisza. Frontman upodobał sobie skoki w bok (New Wet Kojak, Paramount Styles), na szczęście formacja wciąż od czasu do czasu daje konkretnie popalić w warunkach z publicznością, na żywo.
W Krakowie 15 lutego w klubie Manggha (był tam ktoś kiedyś na koncercie?!), a Polsce ogólem 4 koncerty: oprócz wspomnianego także Poznań (Blue Note), Wrocław (Firlej) i Warszawa (Hard Rock cośtam…). Jakby komuś było mało na trzech pierwszych koncertach wsparcia GvsB udziela polskie Small Things. To z kolei nowy projekt Kristenowego Michała Bieli. Nie należy tego składu traktować jedynie jako ciekawostkę – ten zespół może w tym roku trochę namieszać chociaż na pewno nie w mainstreamie (a żebym się tak, do cholery chociaż raz pomylił…)
W ramach ciekawostki, chyba najlepsze wykonanie piosenki Joy Division, poza …Joy Division naturalnie.
February 10th, 2009 at 10:43 pm
Pisze tu bo nie wiem gdzie napisac, a sprawa wlasnie pisania dotyczy: dostaje e-maile zwrotne, gdy probuje napisac na kontakt@tapczan.info, listy najprawdopodobniej nie dochodza, sprawdzcie to.
February 10th, 2009 at 10:55 pm
Dzięki wielkie. Już sprawdzamy.
Pozdr
February 10th, 2009 at 11:19 pm
Okazuje się, że tapczan to taka rozdęta instytucja, że posada dwa adresy e-mailowe.
Zatem wszelkie pytania, uwagi, kwestie dyskusyjne, wskazówki, polemiki, sugestie, reminiscencje, przemyślenia, skojarzenia, skargi, nagany, wyrazy oburzenia, propozycje nie do odrzucenia, pochwały, bluźnierstwa, sprostowania…
można kierować również na adres tapczan.blog@gmail.com
Pozdr
February 12th, 2009 at 5:20 pm
problem z pocztą naprawiony, wszystkie maile doszły i na wszystkie odpowiedziałem.
apropo koncertu, to spodziewam się, że w tej lokacji zespół zagra na elektrycznych koto i shamisenach…
“Dziewczyny kontra chłopcy
Ta wojna trwa już zbyt długo
więc podajmy sobie ręce,
na przykład tu, w twoim pokoju”
– błyskotliwa partyjna lyrika