Film o sportowcu, który chciał być człowiekiem.

|March 14, 2009|film|5



The wrestler* w mojej opinii to film poprawny. Tylko poprawny.
I właśnie w tej ‘tylko-poprawności’ tkwi jego wartość.

Paradoksalnie, wybitna w tym zasługa Mick’ego Rourke. Stworzył kreację precyzyjną jeśli idzie o tego rodzaju kino. Rola ta nie jest fajerwerkiem, nie ma w niej błysku. Ale właśnie ten świadomy brak glancu i magnesu skierowanego w oko czy tzw ‘dusze’ widza, potwierdzają tylko kunszt Rourke.

Film jest wielce przezroczysty. Bez skomplikowanych treści, bez filozoficznych aspiracji i wzniosłych wyżaleń… Dramat głównego bohatera nie jest podkoloryzowany ani wynaturzony, a wręcz przeciwnie, przedstawiony naturalistycznie. Siła tego rodzaju prozy tkwi w braku sublimacji. Zdarzenia postępują, czas płynie, decyzje zapadają (Świetne sceny w delikatesach). Jak w powojennej poezji Różewicza. Ściskająca siła prostego języka.

Fakt faktem, historia sama w sobie nie jest wyzywająca, a refleksje natury moralnej, które każdy widz stara się przywołać po seansie nie przynależą do grupy tych z rodzaju ‘być, albo nie być’ (chociaż, kto to wie?). I chyba dobrze. W przeciwieństwie do wielu realizacji z ostatniego roku, skupiających się na (rzekomo) moralnie rozbudowanych perypetiach bohaterów, ‘The wrestler’ nie ma naleciałości moralizatorskich.

Bohater jest jakby za szybą. Nie mamy chęci się zbytnio z nim utożsamiać. Jest świadomy swojego czasu i nie potrzebuje niczyjego wstawiennictwa. Obserwujemy jego sportową agonię I życiową recesję… (czy też godzenie się z losem).

Kolejne ciosy, które zadaje sam sobie, wydają się być nieuniknioną serią prowadzącą z kadru na kadr, do wyraźnego finału. Bramka do szatni w postaci odrzucenia przez córkę, podcina ostatecznie jego podtrzymywane siłą steryda, skrzydła… Bohater przegrywa jako człowiek. Jako sportowiec nie do końca.

Film Aronofskiego nie jest golem nieprzeciętnej urody, ale bardziej strzałem trafiającym w spojenie słupka z poprzeczką. Ten wszakże, jak dla mnie, często bywa bardziej frapujący i być może cenniejszy niźli ‘wymęczona’ bramka…

*The wrestler – oryginalny tytuł filmu D.Aronofskiego, emitowanego w kraju Polan pod nazwą “Zapaśnik”.

5 Comments do tego wpisu:

  1. michał pisze:

    no właśnie. jak na film z hollywoodu to brakuje tu morału. porównanie z wcześniejszymi filmami aronofskiego wypada w miarę korzystnie. aż mi szkoda było tego biednego barana.

  2. Gog pisze:

    Akurat wczoraj miałem okazje obejrzeć, wizualnie jest niesamowity. Jest tu surowość jak z Dogmy. Kamera grzecznie podążająca za plecami bohatera jak w grach typu TPP i Ameryka odarta z lukru, w tej, (fascynującej) brzydocie parkingów, supermakertów, przedmieść miast, o których nikt nie słyszał.. (mi strasznie przypomina to “Stroszka” – Herzoga). Bohater nie jest jakimś moralnym herosem, zamiast pogłębionej refleksji życiowej wrestlera, oglądamy tu czesto prawdziwą, obitą, wyrażającą często bezmyślność, “gębę”. Zasługa to Rourke’a, który właściwie stał się Ram’ em.
    Ram Jam Polecam

  3. jak smo pisze:

    jedna z najbardziej surowych a jednocześnie piekielnie piekących scen to moment kiedy Ram przychodzi do klubu, siada żeby odrobić swoją normę przeszłego bohatera, popozować do fot i sprzedać kilka taśm video z czasów świetności. Majstersztyk

  4. Gog pisze:

    Albo moment gdy gra z dzieciakiem w jakąś grę video, która jest równie passe jak i on. Wogóle muzyka, którą słucha w samochodzie i do której tańczy na randce… Wszystkie te elementy grają w tym filmie.

  5. mb pisze:

    Przez cały film zastanawiałem się, czy to ciężkie oddychanie, sapanie, charczenie i wzdychanie głównego bohatera, jak gdyby miał się za chwilę przewrócić i zejść z tego świata (oprócz sceny gdy się przewrócił i prawie zszedł na zawał), to tylko gra aktorska, czy też sam Rourke czuje się równie zmęczony na codzień. Wrestling, tak uwielbiany przez Amerykanów, nigdy chyba do końca nie będzie zrozumiany przez europejczyka. To taka wizualizacja komiksowych herosów, nieco inna niż bohaterowie z mitologii na deskach jakiegoś teatru, ale coś w ten deseń 🙂