Eichmann

|July 14, 2009|film|0

Opowiedzenie historii, której finał jest oczywisty a głównym miejscem akcji jest więzienna cela, nie należy do łatwych. Jednak jeśli nie ma się sprecyzowanego pomysłu, po co na taki scenariusz się w ogóle porywać?

Zaczyna się nieźle, parę dobrych zdjęć, dobrane kolory i stylizacja. Tyle dobrych wrażeń po początkowych napisach. Biorąc się za ten film, podejrzewałem, ba-miałem wręcz pewność, że obejrzę solidne kino i hipnotyzujący portret, opętanego wirusem nazizmu, człowieka odpowiedzialnego za śmierć 6 mln ludzi.  Kolejne minuty filmu ujawniają, że twórcy chyba nie do końca są przekonani w możliwość wartkiego opowiedzenia wybranej historii.

Zamiast solidnego kręgosłupa, reżyser szarpie filmem bez namysłu, tworząc zlepek letnich i schematycznych motywów, które niewiele wnoszą, za to wiele mącą w fabule. Aktorski pojedynek pomiędzy kapitanem Avnerem Lessem (Troy Garity) a przesłuchiwanym zbrodniarzem Adolfem Eichmannem (Thomas Kretschmann), powinien być wręcz oczywisty, a właściwie nie istnieje. Dziwi to tym bardziej że aktorzy nie są zaliczani do przypadkowych. Szkoda tym bardziej , że miejscami aż się prosi o aktorską szarżę, a otrzymuje się jedynie słowną potyczkę, emocjonalnie czerstwą.

Słabo wykorzystano emocje jakie wzbudzał w proces Adolfa Eichmanna w latach 60 w młodziutkim państwie Izrael. Ograniczono się tylko do paru ujęć protestów ulicznych, przed budynkiem gdzie przebywał zbrodniarz. Nie zagrano np. siłą symbolu, jakim było, że człowiek który był odpowiedzialny za śmierć milionów Żydów, został złapany i osądzony przez organy państwa o którym istnieniu nawet sobie nie wyobrażał. Jedyne co daję się zauważyć i ma ręce i nogi, do bezradność śledczych wobec samego Eichmana bawiącego się sytuacją, stawiając siebie w świetle ofiary nazistowskiej machiny śmierci, podając się za “trybika”.

Rażą wreszcie błędy w filmie. W jednej ze scen kapitan Less wchodzi do pomieszczania gdzie na ścianie wisi aktualna mapa Europy z tak starożytnymi państwami jak np. Słowacja. W kolejnej, Eichmann, w seksualnym uniesieniu wymienia triumfalnie liczby swych ofiar, gdzie obok Duńczyków, Francuzów, Węgrów, Rosjan, Greków, Holendrów, nie wymienia Polaków. Ci, zaraz po Żydach z Węgier i Polski, stanowili trzecią grupę objętą eksterminacją w, tak często wspominanym w filmie, Oświęcimiu. W świetle ostatnich nieporozumień i niekompetentnych wypowiedzi dziennikarskich, jest to tym bardziej rażące. Jak zresztą i całość która rozczarowuje. Bu.

Eichmann (2007)produkcja: Węgr, Wielka Brytania, gatunek: Dramat historyczny data premiery: 2007-09-22 (Świat) reżyseria Robert Young scenariusz Snoo Wilson zdjęcia Michael Connor muzyka Richard Harvey czas trwania: 100

Komentarze do tego wpisu są wyłączone.