Until The Light Takes Us

|October 26, 2009|film|1

Until The Light Takes Us

“Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni; nie potępiajcie, a nie będziecie potępieni; odpuszczajcie, a będzie wam odpuszczone” – tak pouczał Chrystus tłumy czekające na jego słowa. Piętnaście lat temu cała Norwegia osądziła garstkę ludzi, którzy popełniając przestępstwa, powoływali się na walkę z chrześcijaństwem. Ich lider dopiero/już w tym roku opuścił więzienie.

Film dokumentalny “Until The Light Takes Us” opowiadający o powstaniu norweskiej sceny blackmetalowej można było obejrzeć w Kinie Pod Baranami w ramach festiwalu Unsound. Mimo że tematycznie jest on bardzo odległy od głównych wydarzeń w ramach tej imprezy, podczas niedzielnej projekcji sala była wypełniona. Sam film, nakręcony przez Amerykanów Aarona Aitesa i Audrey Ewell, nie jest w żadnym wypadku dziełem wysokiej klasy. Sprawia wrażenie skleconego naprędce z rejestrowanych przypadkowo obrazów, które raczej nie składają się w jeden obraz. Brakuje bardziej rozbudowanego scenariusza, ciekawszych wypowiedzi i ludzi. W żadnym wypadku jednak 93 minuty spędzone w kinie nie były dla mnie stracone.

Głównym wątkiem filmu jest, jak można oczekiwać, zamordowanie przez Varga Vikernesa Oysteina Aarsetha w 1993, wydarzenie, które zwrociło uwagę niemal wszystkich Norwegów na członków społeczeństwa ubierających się na czarno, malujących twarze na biało i tworzących własny styl muzyczny – black metal. O zabójstwie, podpalaniu kościołów, relacjach między członkami stroniącej od uwagi mediów społeczności opowiadają oni sami – członkowie zespołów: Darkthrone, Burzum, Mayhem, Satyricon i Ulver, które są dziś klasyką gatunku. Najczęściej głos mają Gylve Nagell i Vikernes – udzielający wywiadów w celi więzienia.

Z Nagellem, znanym bardziej jako Fenriz, twórcy filmu spacerują po zimnym Oslo, zaglądając do knajp, jego mieszkania czy miejsca gdzie piętnaście lat temu mieścił się sklep muzyczny Aarsetha (Euronymusa) – centrum ruchu. Niemal czterdziestoletni dziś lider Darkthrone, nadal wesołek, opowiada w prosty sposób o wydarzeniach z przeszłości, o osobowościach liderów i ich celach. Vikernes z kolei mówi przede wszystkim o sobie i swojej ideologii – kiedyś i teraz.  Pomijając atrakcyjne dla fanów historie o powstaniu sceny, to właśnie jego słowa są najciekawsze w tym filmie. Przedstawiając swoje racje, broni się przed zarzutami i atakuje.

Bez wątpienia twórca Burzum jest barbarzyńcą odpowiedzialnym za spalenie liczącego ponad osiemset lat Fantoft stavkirke i morderstwo wieloletniego współpracownika. Jednak wiara w jakieś ideały, nawet jeśli są stekiem bzdur, dodaje mu siły. Prezentuje się jako obrońca przed amerykanizacją, obrońca norweskiej kultury i ofiara spisku. Właśnie kolonizacją niegdyś pogańskiego kraju przez chrześcijaństwo tłumaczy podpalenia kościołów. Momentami brzmi niepokojąco rozsądnie i wcale nie sprawia wrażenia wariata, jakim chcieliby go widzieć jego przeciwnicy. Słowom o bronieniu norweskości przed obcymi wpływami dodają mocy okładki płyt Burzum – nieprzypadkowo zawierające świetne dzieła Theodora Kittelsena.

Poza wywiadami, film zawiera także wycinki prasowe, fragmenty wiadomości telewizyjnych, nagrań prób i koncertów. Można dzięki temu się przekonać, w jaki sposób black metal był postrzegany przez niezaangażowanych. Pomijając całą groteskowość wyglądu i twórczości osób takich jak Vikernes, autorzy starają się także analizować wpływ sceny z Oslo i okolic na rozwój muzyki na poziomie świata.  Konkluzji można się domyślić: twórcy gatunku nie zarobili nic, ich wynalazek przejęła dopiero grupa naśladowców i zaczęła zdobywać pieniądze. Mocno brzmi w tym kontekście opowieść Vikernesa o tym, że zawsze starał się używać w studio najgorszych wzmacniaczy czy mikrofonów. Słychać to w bardzo udanym zresztą “Dunkelheit” – tle do widocznego poniżej trailera.

“Until The Light Takes Us” nie jest, jak już napisałem, dziełem wybitnym. Mimo to warto zobaczyć ten film przy okazji, szczególnie jeśli ciekawią Cię formowanie się subkultur. Historię o Euronymusie i Vikernesie zna niemal każdy, kto zainteresował się ich zespołami. Ten film może znacznie poszerzyć tę wiedzę.

Trailer:

1 Comment do tego wpisu:

  1. KVIST_wymiata pisze:

    Dobry artykuł! Co do filmu – dziwne że Hellhamer nie mówi właśnie _dlaczego_ Faust gościa zabił, tylko że tamten był „homo”, rzeczywiście dziwne. No i to że to on (Hell….) udostępnił wiadome zdjęcie Deada (nie bardzo rozumiem o co kaman skoro zrobił je wiadomokto…). No – jeśli tak było to nieładnie panie Hellhammer, nieładnie…. Pokazywać rozwalonego kumpla z zespołu całemu światu na sensację?? I na zawsze „dzieki” i-netowi? „Kobita z brodą, cielę z głowami czterema, no i… facet z dziurą w głowie i strzelbą – patrzajta ludzie, patrzajta – a dziwujta się….”? Frost – hm… wszystko fajnie, autodestrukcja, „zagubiony anioł” itepe – ale nie łapię czemu gość na co dzień pomyka w makijażu nie BM ale kobiecym = kreski na oczach + chyba jakiś błyszczyk na ustach (WTF???)
    Ogólnie film IMHO jest warty obejrzenia, ale tylko dla osób interesujących się tematem, na pewno nie dla wszystkich. BTW: kuźwa, dlaczego wszędzie gdzie pada nazwa „Mayhem” musi być pokazywane TO zdjęcie Deada??? 🙁 (, czy gość mimo xywy tego sobie życzył?? Film w każdym razie z dużymi brakami, o których wspomnieli przedmówcy: wyrywkowe potraktowanie tematu, mało osób-muzyków, chłopaki z Immortala „niewiadomopoco”, brak podchwytliwych pytań do Varga-kozaka (wypadł b. dobrze) – czy w działalności pro-strażackiej tak śmiało zrobiłby to co zrobił nie w kraju świeckim jak Norwegia, tylko np. jakimś arcykatolickim… przy życzliwej asyście dewotów/ek. Fenriz – rzeczywiście przedstawiony niekorzystnie, a mam wrażenie że ten przesympatyczny gość jest po prostu bardzo zamknięty w sobie (btw: są 2 chwile kiedy się załamuje – wywiad przez telefon + jak mówi że Varg jest super gościem). Rzeczywiście Fenriz który jest obecny przez jakieś 70% fulmu nie mówi konkretnie; być może albo to wyrwanie z kontekstu o którym ktoś wspomniał, albo twórcy filmu po prostu nie potrafili dotrzeć do tego co ma ciekawego do powiedzenia (właściwe pytania, pytania, pytania…). Varg – ciekawe jak mówi o odrzuceniu wpływów judeochrześcijańskich, a tu jeden z twórców filmu na imię ma Aaron… Wypadł rzeczywiście pozytywnie mimo tego.
    Film warto obejrzeć (na YT jest wersja z polskimi napisami). Ja tam nie żałuję i obejrzę pewnie kiedyś jeszcze raz, mimo średniego wkręcenia w klimaty BM. Aha, ale KVIST wymiata, ok??;)