Erratum – inspirujące błądzenie

|April 14, 2011|film|3

erratum 3

Oglądanie filmu Marka Lechkiego jest jak zjazd na rowerze po łagodnym stoku, w okolicy, w której dawno się nie było. Impresyjne obrazy, ciepłe barwy, wyciszenie i radość że podglądamy kawał świetnie wykonanej filmowej roboty. To dzieło kompletne z subtelną muzyką w tle.

Główny bohater to Everyman. Obrósł w piórka, pracując od kilku lat w biurze rachunkowym – gdzie raczej wegetuje, niż ekspansywnie realizuje zawodowe cele. Ma miłą i ładną żonę, syna który lada dzień ma celebrować komunijne święto, oraz sterylne i nowe mieszkanie.
Do tego poziomu dąży większość ludzi przecież, więc skąd u Michała wieczny smutek na twarzy i mimo trzydziestu kilku lat zrezygnowanie oraz zadawanie sobie bólu codziennością?
Z  jasno przebiegającej rzeczywistości zostaje wytrącony przez swojego szefa. Ten prosi go, by pojechał do rodzinnego Szczecina, by odebrać samochód.

Niespodziewanie podróż służbowa zmienia się emocjonalną wyprawę do siebie samego sprzed lat. Niczym w pradawnych baśniach, bohater musi wykonać kolejne zadania, przekroczyć nowe kręgi, wodzony za nos przez przewodnika, jakim niechybnie staje się potrącony bezdomny o sienkiewiczowskim pseudonimie Kmicic. Wędrując po swoim mieście natyka się na ludzi, którzy mimochodem pomagają i pozwalają mu naprawić kiedyś popełnione błędy, o których mowa w tytule.

Oprócz genialnej gry Tomasza Kota – jak dobrze, że oswobodził się z rąk Niani, oraz zaniechał używania języka rosyjskiego w udanych skądinąd reklamach jednego z operatorów telekomunikacyjnych – urzeka również scenografia i dbałość o szczegół. Wiecznie otwarta, skrzypiąca skrzynka na listy, zasłony w niemodne wzory, ciężkie resorówki i metalowy brelok w kształcie ryby, która  wygina się w różne strony czy obrus z ceraty w truskawki w domu starzejącego się ojca. To wszystko sprawia, że doskonale znamy miejsce, do którego wrócił Michał.

Wzruszający finał, jest jak uderzenie cieżkim, emocjonalnym młotem. Ze wszech miar warto!

3 Comments do tego wpisu:

  1. iza pisze:

    dlaczego jak dobrze, że zaniechał wystepowania w reklamach? niech występuje, z tego kasa jest 😉 ps. w jakich konkretnie pradawnych baśniach??? przykład jakiś?

  2. Aga Obrzut pisze:

    Cześć Izo,

    Też nic nie mam do tego, żeby polscy aktorzy grali w udanych reklamach. Tym bardziej, że ostatnio większą skuchą jest pojawienie się w superprodukcjach, których tu z tytułu nie wymienię, bo i tak Tomasz Raczek narobił wokół nich zamieszania 😉

    Jeśli chodzi o “pradawne baśnie”, miałam na myśli głównie te pochodzące z terenów słowiańszczyzny, spisane przez XIX – wiecznych skrybów (znanych i mniej znanych) m.inn. przez Romana Zmorskiego (baśń pt. “Sobotnia góra”), czy Ignacego Kraszewskiego (pt. “Kwiat paproci”). A pamiętasz baśń Janiny Porazińskiej “Dwie Dorotki”? Tam też pojawia się motyw wędrówki (w głąb siebie). Polecam zbiór BAŚNI POLSKICH (opracowanych przez Tomasza Jodełkę – Burzeckiego, dostępne pewnie tylko w antykwariatach i na allegro;) W końcu nie samymi baśniami od wujków Grimmów człowiek żyje!

  3. Iza pisze:

    hej,
    dziękuję za obszerne wyjaśnienie 🙂
    warto w recenzji dodać takie wyjaśnienie (może nie aż tak długie) i wtedy taka recenzja filmu jest pełniejsza i ja (czytelnik) wiem, co autor miał na myśli.
    Pozdrawiam serdecznie
    Iza