Druciarz, krawiec, żołnierz, szpieg

|December 15, 2011|film|1

Druciarz, krawiec, żołnierz, szpieg

Pracownicy wywiadu w książkach Johna Le Carre nie jeżdżą sportowymi samochodami, nie są obładowani gadżetami, nie przypominają Jamesa Bonda. Ich praca jest żmudna, ale także wymaga przebiegłości i  błyskotliwości. Pracodawca (czyli MI6) nie szczędzi im problemów. Tak właśnie wygląda kariera zawodowa George’a Smileya, bohatera książki i filmu “Tinker, Tailor, Soldier, Spy”.

Jest początek lat 70. Wielka Brytania staje się nowoczesnym państwem, w którym nowocześni przedsiębiorcy w pocie czoła budują nowoczesne firmy. Kolejne płyty nagrywa Pink Floyd, scena muzyczna czeka na Sex Pistols. Jednocześnie państwo bierze aktywny udział w zimnej wojnie po stronie wielkiego sojusznika zza Atlantyku. Miejscowa służba bezpieczeństwa nie tylko aktywnie chroni tajne informacje na miejscu, ale też pozyskuje je w całej Europie. Przeciwnikiem jest ZSRR i jego wywiad. To właśnie środowisko pracy Smileya.

Opowieść zaczyna się od retrospekcji: Smiley i szef kontrwywiadu, nazywany Kontrolerem, zostają zwolnieni po tym, jak jeden z najlepszych agentów zostaje zabity w czasie misji polegającej na wywiezieniu do Anglii węgierskiego (w książce: czechosłowackiego) generała. Szybko okazuje się jednak, że cywilni zwierzchnicy MI6 i MI5 podejrzewają, że to wcale nie zła organizacja najbardziej przyczyniła się do tej porażki. Smiley (bez wiedzy byłych kolegów z “cyrku”) dostaje zadanie rozpracowania “wtyczki” dostarczającej Rosjanom najpilniej strzeżone dane.

Zaczyna się walka wywiadów, ale daleka od efektownych stereotypów. Główny bohater lata młodości dawno ma za sobą, ma siwe włosy, twarz całą w zmarszczkach, słaby wzrok. Walka rozgrywa się przede wszystkim w głowach przeciwników i choć nie ma w nich patosu, zadają sobie także pytania natury moralnej. Podejrzani pracownicy wywiadu niewiele mówią, ale są cyniczni, bezwzględni i bardzo dobrze zagrani. Akcja z Londynu przenosi się do Stambułu, Budapesztu, Moskwy i oczywiście im bliżej końca, tym więcej nieznanych zdarzeń i powiązań wychodzi na jaw.

Akcja filmu jest spokojna, ujęcia długie, ale bynajmniej nie jest nudny. Poza grą wpływa na to przede wszystkim praca kamery, dobry scenariusz, a także różnego rodzaju “smaczki” w kadrze (jak np. pojawiające się w różnych sytuacjach pszczoły), a także świetna muzyka. Po czterech filmach o zupełnie innej tematyce, Tomas Alfredson nakręcił dzieło pozwalające mu na dobre zadomowić się w brytyjskim przemyśle filmowym. Film przez 3 tygodnie utrzymywał się na szczycie tamtejszego box office’u.

Żeby było ciekawiej, w kadrze pojawia się także sam Le Carre – właściwie jako statysta. Poza wszystkimi wymienionymi wyżej atutami, film ma też klimat. Widać go w zakurzonych, staroświeckich biurach “cyrku”, samochodach, ubraniach postaci. Chwilami aż chciało by się czytać w gazecie o doniesieniach z frontu zimnej wojny. Ciekawe, czy za 40 lat ktoś będzie kręcił podobne filmy i jeśli tak – gdzie będzie się działa ich akcja.

1 Comment do tego wpisu:

  1. iza pisze:

    może potrzebujecie recenzji na filmy od filmoznawcy? polecam się 😛