Biosphere – N-Plants

|January 9, 2012|płyty|0

Biosphere N-PlantsPierwszy od pięciu lat album Biosphere, który ukazał się pięć miesięcy temu, zawiera 9 kompozycji i w sumie 50 minut muzyki. Są to utwory znacznie bliższe popularnemu wyobrażeniu o muzyce elektronicznej niż te z poprzednich płyt: składają się z sekwencji próbek dźwiękowych, zapętlonych i nachodzących jedna na drugą, z wyraźnie wyznaczonym rytmem. Tym samym Geir Jenssen niemal wraca do albumu “Microgravity” z 1991, który zawierał bardziej konwencjonalne utwory. Dopiero później stał się znany przede wszystkim z ambientu.

“N-Plants” jest koncept-albumem inspirowanym powojennym rozwojem gospodarki, a jeszcze bardziej – elektrowni nuklearnych w Japonii. Norweski kompozytor mówi, że zastanawiał się nad tym, jak to możliwe, że w kraju tak często doświadczanym trzęsieniami ziemi tak duża część energii pozyskiwana jest w ten sposób – i w efekcie skończył prace nad płytą zimą 2011, jeszcze przed awarią w Fukushimie. O tej inspiracji mówi tytuł albumu, a tytułami utworów są nazwy reaktorów budowanych od 1975 do 2006 na wybrzeżach Japonii – od południa po północ.

Jenssen oddaje wybrany temat za pomocą dźwięków kojarzących się energią i technologią, niemal bez użycia sampli z tradycyjnych instrumentów muzycznych – wyjątkiem jest mocno przetworzona perkusja. Duża część z nich brzmi metalicznie, zimno ale jednocześnie spokojnie. Wyciszony jest szczególnie początek płyty, a każdy kolejny utwór jest bardziej rytmiczny i dynamiczniejszy – właśnie jakby para z wody podgrzewanej przez reaktor wprawiała w ruch prądnice. Nastrój większości kompozycji jest podobny do tego z płyty “Cirque”, z tym że w doborze dźwięków mocniej odczuwalne są technologia i syntetyczność dźwięków.

W dwóch z dziewięciu utworów (“Monju-1” i “Fujiko”) pojawiają się głosy ludzi – i oczywiście mówią oni po japońsku. W większości z nich słychać wyraźnie parę, w kilku (np. “Ikata-1”) – jakby tykanie zegarka. Najbardziej wpadające w ucho i najbardziej konwencjonalne są numery 6 (“Genkai-1”) i 7 (“Oi-1”) -bit składający się z kilku elementów perkusji, syntezator dający główne motywy melodii i podkreślające klimat dodatkowe sample. Tu właśnie Biosphere zbliża się do takich projektów jak autechre, Boards of Canada czy ISAN, podkreślając lub wyciszając poszczególne linie melodyczne, które przeplatają się w każdym kawałku.

Od początku do końca płyty autor działa oszczędnie -dźwięków jest niewiele i niezbyt intensywnych. Pod tym względem “N-Plants” jest jak poprzednie płyty. Istotna różnica jest taka, że mniej jest samplowanych ludzi i w ogóle próbek kojarzących się z czymś konkretnym – są bardziej syntetyczne i przetworzone. Ogólnie jednak Jenssen idzie konsekwentnie swoją ścieżką i jego dziewiąty album jest kolejnym świadectwem mistrzostwa w budowaniu klimatu.

Genkai-1

Komentarze do tego wpisu są wyłączone.