What Would Google Do?

|December 19, 2012|literatura|2

What Would Google Do?

Google to największa success story współczesnej gospodarki. Firma powstała w 1998 i od tego czasu rosła tak szybko, że dziś osiąga 40 miliardów dolarów przychodu, z czego jedna czwarta to zysk! Ale tak fenomenalne wyniki finansowe to tylko część historii jak z bajki: kalifornijski koncern, którego najbardziej znanym produktem jest wyszukiwarka, wpływa na coraz więcej dziedzin życia, także poza internetem. W jaki sposób? Najlepiej posłuchać wykładu entuzjasty Jeffa Jarvisa na 250 stronach książki “What Would Google Do?”

Jarvis ma 58 lat, których większość przepracował na usługach przemysłu medialnego, najpierw jako dziennikarz papierowych mediów, potem jako menedżer i zewnętrzny konsultant, przede wszystkim mediów internetowych. Jest zapalonym blogerem, wykładowcą i członkiem wielu think-tanków, szczególnie od sukcesu tej wydanej w 2009 książki. Jest Amerykaninem, ale pracuje także w Europie dla “Guardiana”, zaś w USA – dla Google, przez co bynajmniej nie jest obiektywny.

Jego książka wpisuje się w wyjątkowo popularny w Stanach gatunek literatury faktu analizującej przyczyny sukcesu w biznesie. Poza tym autor skupia się na wpływie Google na życie codzienne ludzi z punktu widzenia dziennikarza ale po części także naukowca. “What Would Google Do?” jest podzielona wyraźnie na dwie części: pierwsza to analiza post-factum tego, jakimi zasadami kieruje się Google, a druga to próba przewidzenia jak w przyszłości będzie wpływał na wszystkie możliwe dziedziny aktywności człowieka.

Zasady wymienione w pierwszej części brzmią prosto, ale czasem nielogicznie, na przykład: “Najgorszy klient jest twoim najlepszym przyjacielem” lub “Gratis to model biznesowy”. Jarvis do każdego z nich dodaje kilka przykładów na to, jak działają one w rzeczywistości – dla wymienionych tutaj odpowiednio: jak niezadowolonych klientów można przeciągnąć na swoją stronę w internecie i wykorzystać ich zadowolenie do poprawy wizerunku firmy, jak przyciągnąć klientów dając im coś za darmo a przychody czerpać z jakiejś pobocznej działalności – którą w przypadku Google jest reklama kontekstowa. Tylko część przykładów dotyczy bezpośrednio Google, inne dotyczą innych bohaterów internetowej gospodarki jak Digg, Amazon, Facebook, mniejszych wyspecjalizowanych firm a także tego, jak zmieniły się przedinternetowe molochy: Dell, Microsoft, Toyota.

Błyskotliwych wniosków można znaleźć w tej książce dziesiątki, ale mnie osobiście najbardziej urzeka ten, że konsumenci stają się społecznością, która w coraz bardziej bezpośredni sposób rządzi każdą marką. Jeśli firma nie odda swojej społeczności kontroli, straci uwagę tych ludzi i potencjał przyciągnięcia innych, którzy jej jeszcze nie znają. W nowoczesnej gospodarce, według Jarvisa, nie ma miejsca na masową konsumpcję towarów (czy mówimy tu o ubraniach, czy o telewizji), które odpowiadają wszystkim. Rynek to zbiór niezliczonych nisz, w których koszty dotarcia do społeczności stały się bardzo niskie – i mogą zapewnić przychody firmom produkującym właśnie niszowe produkty.

Autor “What Would Google Do” ma umiejętności pisania treściwego, z wielką pasją i tak, że niemal każde zdanie okazuje się nowym odkryciem. Zasady definiujące działanie Google wydają się w tej książce jedynymi, które mają sens. Natomiast ich zastosowania, które w drugiej części Jarvis wymyśla nawet dla takich branż jak motoryzacja (Googlemobile), zdrowie czy administracja państwowa, budzą nadzieję na przyjemniejsze i bardziej logiczne życie. I po trzech latach od publikacji, nie ma wątpliwości, że duża część z tych przepowiedni po prostu staje się faktem. To motywuje do myślenia i kieruje uwagę na nowe możliwości – co może mieć ogromną wartość dla każdego czytelnika-przedsiębiorcy, nawet w “nieinternetowej” branży. Bo według autora, zasady Google są uniwersalne.

Jarvis nie kryje się z tym, że jest entuzjastą Google, ale mimo to jednostronność interpretacji faktów może się wydawać denerwująca. Podobnie – wymyślanie nowych zastosowań dla filozofii tej firmy może przypominać pomysły trzeciej godziny burzy mózgów – jałowe i nieprawdopodobne. Poza tym autor wielokrotnie odwołuje się do przykładów firm, z którymi był związany lub swoich partnerów biznesowych. I w sumie, nic dziwnego – bo właśnie te historie zna najlepiej. Ale można w tym się dopatrzyć także kryptoreklamy i polecania książek kolesi (którzy z kolei polecają “WWGD?” w swoich książkach).

Na pewno warto przeczytać i zastanowić się, jak opisane przez Jarvisa trendy wpłyną na moje życie, moją aktywność. Motywowanie do samodzielnej analizy i wyciągnięcia własnych wniosków to właśnie największa wartość tej książki.

2 Comments do tego wpisu:

  1. Zupa pisze:

    nie ma co, Google zasługuje na pochwały – rządzi na rynku wyszukiwarek

  2. Kuba Mielcarz pisze:

    To prawdziwy fenomen, żyła złota. Ciekawie dowiedzieć się o Google więcej 😉