Młoda Polska w Krakowie, czyli potrzymaj drzewko bo się chwieje

|June 2, 2012|Historie z tapczanu, kraków, literatura, styl życia|3

 Za co Kraków odrabiał Młodą Polskę
Jak to się stało, że Kraków w końcu XIX wieku stał się miastem artystycznej cyganerii, takiej z jaką kojarzymy chociażby nocne ulice Paryża? W jaki sposób pod Wawel dotarła atmosfera twórczej swobody, młodopolskiej dekadencji, która sprawiła, że legendą obrosły tutejsze kawiarnie i ich bywalcy?

Tadeusz Boy-Żeleński pisze tak:

Kiedy mi się zdarzy czytać opis biesiady młodych „dekadentów” paryskich z powieści Gide’a albo wspomnienia z Młodych Niemiec w pamiętnikach Przybyszewskiego, albo, dajmy na to, skandynawską „Nowiznę” Hamsuna, mam wrażenie, że jestem w Krakowie z końca ubiegłego wieku, poznaję ten sam fason. Tak samo dysputują, hałasują, piją, gardzą „mieszczuchem”, wyolbrzymiają swoje sercowe dramaty i często za marny gest płacą życiem.

Musimy pamiętać o ówczesnej sytuacji geopolitycznej naszego kraju. W Polsce pod zaborami, po krwawo stłumionym Powstaniu Styczniowym, jakakolwiek działalność artystyczna musiała mieć zupełnie inny charakter niż w pozostałej części Europy.

Nie mogło być u nas atmosfery czysto artystycznej. Po pierwsze nie było potrzebnego skupienia ludzi. Rozdarty kraj nie mógł stworzyć duchowej stolicy. Wielu najświetniejszych twórców wyrywała z kraju przymusowa lub dobrowolna emigracja. Nie mówiąc o poezji romantycznej, całe prawie nasze malarstwo żyło za granicą; w znacznej części nasza muzyka, od Chopina do Paderewskiego. Wreszcie klęski, spadające raz po raz na kraj, ucisk cenzury, ciasnota stosunków, żałoba lub jej konwenans, bezpowietrzna wreszcie próżnia obojętności, wszystko to nie sprzyjało hodowli sztuki.

Dopiero pokolenie, które urodziło się po 1863 roku, przez kilkadziesiąt lat miało okazję żyć w okresie względnego spokoju, bez wojen i powstań.

Nigdy nie było równie długiego okresu, wolnego od tragicznych wstrząśnień, jak w owym pokoleniu zrodzonym już po roku 1863. Autonomia Galicji, pełne prawa języka, swoboda wypowiadania się, wszystko to dawało fikcję zupełnej niemal wolności. Fikcję – oczywiście, skoro o parę mil od Krakowa biegły granice rosyjskie i pruskie, wcinając się w żywe ciało Polski…

Młodzi twórcy po wędrówkach po Europie powrócili do Krakowa, przywożąc ze sobą powiew świeżości, dzięki czemu w skostniałym artystycznie mieście zaczęło dziać się coś nowego.

(…) ten niby wolny Kraków był maleńkim miastem, które pod ojcowskim rządem postarzałych już stańczyków usypiało coraz głębiej. Młodość dławiła się, krzyczała o prawa do życia na wspak fałszywej powadze i skostniałej obrzędowości. Przez instynkt samozachowawczy młodzi coraz baczniej nadstawiali uszu na echa idące z Europy. A uprzejma Europa przychodzi niejako do tego cichego Krakowa sama; wciska się na wszystkie sposoby. Reorganizacja Szkoły Sztuk Pięknych sprowadza wraz z młodymi profesorami, a starymi „paryżanami”, powietrze Francji. Mroczne pracownie, gdzie walały się bezużyteczne już po śmierci Matejki szyszaki, miecze i kolczugi, zmieniają się pod wpływem nowych prądów impresjonizmu w królestwo słońca, światła, koloru, pejzażu. Nowy dyrektor teatru, Tadeusz Pawlikowski, szeroko otwiera scenę krakowską dla młodych, a zarazem otwiera ją dla najgłośniejszych nazwisk zagranicy; (…) Wraca z Paryża, po kilkuletnim pobycie Wyspiański; z Paryża wprost z Theatre Libre przyjeżdża Zapolska. Przybyszewski, zelektryzowawszy swoimi pierwszymi utworami Młode Niemcy, przybywa z wędrówki przez Skandynawię, Paryż i Hiszpanię, aby osiąść w Krakowie. W ciągu paru lat fizjognomia duchowa Krakowa zmienia się do niepoznaki.

Krakowskie kawiarnie zaczęły tętnić życiem. Z pewnością Verlaine oraz Rimbaud czuliby się tutaj równie swobodnie jak podczas ich tułaczek po Paryżu.

Kawiarnie miały rozmaite stopnie. Jedne sale otwarte były dla wszystkich, inne tylko dla wybranych, jak ów słynny „Paon”. Tam było pianino, były przybory malarskie, tam Przybyszewski genialnie fuszerował Szopena, a Wyspiański, zawsze poważny, zamyślony, zwykł był przypinać papier do blejtramu i kreślić swoje uduchowione portrety.

Kraków stał się miastem, któremu nie dane było zasnąć. Czarna peleryna, będąca wg Żeleńskiego „mundurem Młodej Polski”, spoczęła na ramionach wawelskiego grodu.

I dopiero od czasu, jak wdarła się do niego sztuka, pokazało się, że ten mały, smutny Kraków jest cudownym miastem, że trudno by wymarzyć piękniejszą ramę dla tych nocnych biesiad i wędrówek. Młodzi cyganie nie umieli się rozstać z sobą o żadnej godzinie, koczowali po kawiarniach snuli się, mówiąc wiersze, nocami po starych zaułkach i ulicach, tłukli się do bram Wawelu, zmieniali, dzięki uprzejmości gospodarza, w swoje obozowisko skład fortepianów w Krzysztoforach, gdzie długie rzędy czarnych zwierzów szczerzyły w nocy fantastycznie swoje białe uzębienie. „Świt już, świt… już gasną latarnie… Ta noc czy mi ujdzie bezkarnie, czy nie sięgnie za zapłatę po życie…” – pisał młodziutki wówczas i wątły Perzyński. Czasem rewolucjonizowano mieszkania szanownych obywateli krakowskich, czasem zapraszano przez okno obcych ludzi z ulicy. Czasem zdarzało się, że jeden z wędrowców, obejmując rękami gruby kasztan na plantach, wołał drugiego na pomoc naiwnymi słowami „Potrzymaj drzewko bo się chwieje.” Z nastaniem nocy Kraków zmieniał się w miasto z nieprawdziwego zdarzenia. Kraków odrabiał cyganerię za cały wiek i za całą Polskę.

Żeleński uważa, że wraz z prapremierą „Wesela” Stanisława Wyspiańskiego zakończył się ten dekadencki okres w historii Krakowa. Sztuka bowiem powróciła znów w służbę interesom narodowym:

Pianie kura i melodia Chochoła spłoszyły cyganerię krakowską. Przycupnęła gdzieś.

Tekst napisany w oparciu o książkę:

Tadeusz Boy-Żeleński, Cygan nieznany [w:] Reflektorem w mrok, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1981

Zdjęcie: Stanisław Wyspiański – Chochoły (Planty nocą), Muzeum Narodowe, Warszawa

3 Comments do tego wpisu:

  1. Marysia pisze:

    Dzień Dobry,
    Uprzejmie proszę o kontakt w sprawie współpracy reklamowej. Mail niestety odrzuca wiadomości.
    Pozdrawiam,
    Marysia

  2. M pisze:

    Problem z mailem rozwiązany 🙂

    pozdrowienia

  3. Pac D. pisze:

    Lubię w Krakowie poszukiwać śladów cyganerii. Jest jeszcze trochę lokali, sporą podpowiedzią są właśnie pamiętniki z początki 20-go wieku. Świetny klimat!