Dazzling Killmen – Recuerda
Michał Wojtas|February 18, 2009|płyty|
Mieszanka jazzu, noise’u, mathrocka. Jeśli taki opis wydaje Ci się bezsensowny, posłuchaj tej płyty. Może dojdziesz do wniosku, że to nie aż tak niewiarygodne, by nie mogło się zdarzyć. A może wymyślisz własną charakterystykę Dazzlig Killmen – co będzie znacznie bardziej pożyteczne – mimo że opisywanie muzyki słowami jest z zasady nielogiczne.
Autorzy tej płyty pochodzą z St. Louis. Grali razem dość krótko – między 1990 i 1995. “Recuerda” została wydana rok później i jest kompilacją nagrań na żywo i studyjnych utworów, które w części znalazły się na dwóch LP zespołu “Dig out the Switch” i “Face of Collapse”. Wszystkie trzy wydał Skin Graft.
Skład Dazzling Killmen jest standardowy dla rockowego zespołu: perkusja, bas, dwie gitary, wokal. Różnicą między większością znanych zespołów jest to, że trzech muzyków zajmowało się graniem na studiach – graniem jazzu. Kreatywne i nieszablonowe podejście do konstrukcji utworów oraz połączenie energii przesterowanych gitar ze zmieniającą wciąż tempo sekcją rytmiczną, zaowocowało utworami, które trudno zapomnieć.
Przede wszystkim jest tutaj “Serpentarium” utwór oparty na dwóch riffach i dudniącym głucho werblu, wspomagany w tle potężnym basem. Wśród krzyków wokalisty Nicka Sakesa możemy usłyszeć, że bardzo chce iść pooglądać węże, na co nie pozwala mu matka. Ten tekst dobrze wpisuje się w klimat całej twórczości Dazzling Killmen – ich słowa nie opowiadają o przyjemnych rzeczach, raczej są świadectwem obsesji, lęku, szaleństwa.
Kolejnym kawałkiem, na który warto zwrócić uwagę jest “Spiral Mirror” – najszybszy na tej płycie, trwający zaledwie 2 minuty, ale i tak składający się z 3 wyraźnie innych części. To jakby stary hardrock spod znaku Black Sabbath pocięty na kawałki, puszczony szybciej i doprawiony rytmicznymi smaczkami. Ten utwór zdecydowanie jest popisem perkusisty Blake’a Flemminga, który imponuje wykorzystaniem wszystkich podstawowych instrumentów swojego zestawu.
Zupełnie inny jest “Ghost Limb” – spokojny pod względem rytmu, nie powalający na kolana siłą gitar, ale z drugiej strony śmiertelnie poważny. W tym kawałku przede wszystkim melorecytowany tekst fantastycznie współgra z rozwijaniem głównego tematu na gitarę i bas, do którego potem w idealnym momencie dołącza saksofon. Temat jest rzadki: odczuwanie fantomowej kończyny – ale jednak typowy dla Sakesa, co mogą potwierdzić tytuły tytuły takie jak: “My Lancerations”, “Torture”, “Bone Fragments”. Możliwe, że to w ogole najlepsza kompozycja Dazzling Killmen.
Warto wyróżnić też apokaliptyczny kawałek “Numb”, w którym zespół znakomicie operuje uspokojeniem i wzrostem napięcia – aż do maksymalnej intensywności perkusji i gitary. Podobnie jest w “Code Blue”.
Słuchając tej płyty najbardziej szkoda, że ten zespół grał tak dawno i rozpadł się po zaledwie pięciu latach. Nie mam jednak wątpliwości, że wciąż wpływa na wielu muzyków, którzy starają się wnieść coś ciekawego do gitarowego grania.