Mice Parade – Mice Parade

|April 27, 2009|płyty|0

Są twórcy, których charakterystyczna maniera twórcza staje się zarówno głównym atutem, jak i pewną linią demarkacyjną, której z jakiś przyczyn artysta przekroczyć nie chce. W moim odczuciu tak właśnie jest w przypadku Mice Parade.

Choć projekt nowojorskiego perkusisty Adama Pierce’a rozrósł się w ciągu dekady działalności do dość sporego teamu, zaskakujący wydaje się niezmienny w czasie unikalny styl. Pierce jako multiinstrumentalista i główny kompozytor, na początku działalności Mice Parade odpowiadał w nim za wszystko. Kilka ostatnich albumów przyniosło spore ożywienie, a to za sprawą otwarcia drzwi i wpuszczenia kilku naprawdę interesujących gości, jak Laetita Sadier (Stereolab), Kristin Anna (Mum), Doug Scharin (Codeine, June of 44, Rex, Him), Jay Israelson (Lansing-Dreiden), Dylan Cristy (Dylan Group). Muzycznie grupa ciągle jednak oscyluje wokół brzmień, które Pierce już dawno uznał za słuszne – melodyjnego, wysublimowanego, delikatnego post-rocka.

Wydana w 2007 roku self-titled jest więc kontynuacją muzycznych poszukiwań z dwóch poprzednich albumów. Co owe poszukiwania przyniosły? Może więcej smutku, melancholii zamkniętej w pogłosach wypelniających tło muzyki. Bo sama muzyka nie poszła radykalnie w jakimś nowym kierunku. Mamy tu sporo fajnie zrealizowanych perkusji, songów opartych o akustyczne brzmienie gitary, ambientowych horyzontów, czyli wszystko to co w muzyce Mice Parade sprawdzało się i pewnie jeszcze długo będzie się sprawdzać.

Fanom twórczości Adama Pierce’a plyta na pewno się spodoba. Wszystkim, którzy nie znają MP, a lubią pomarzyć przy subtelnych, mglistych dźwiękach bardziej polecam wcześniejszą płytę – ‘Obrigado Saudade’ z 2004 roku…

Komentarze do tego wpisu są wyłączone.