Heavy metal na jesieni jazzowej
Michał Smolicki|November 3, 2008|muzyka|
„…dziś zrobimy sobie małą przerwę od free jazzu podczas tegorocznej Jesieni Jazzowej i posłuchamy dobrego heavy metalu. Nie muszą państwo wyłączać telefonów…”. Takimi słowami została przywitana publiczność w krakowskiej Alchemii tuż przed występem japońskiej grupy Kazutoki Umezu Kiki Band.
Fanem Kiki Band zostałem już jakies 4 lata temu, po ich pierwszym występie w Krakowie. Ta dziwaczna mieszanka jazzu z ‘hardrockiem’ zrobiła na mnie piorunujące wrażenie, budząc trwające do dziś zainteresowanie japońską sceną. W środowy wieczór po raz trzeci udało mi się zobaczyć grupę na żywo. Mimo pewnych moich podejrzeń o przewidywalność, zdołali mnie jednak zaskoczyć. Tym razem potęgą brzmienia!
Skład zebrany przed laty przez lidera formacji – Kazutoki Umezu (saksofonisty znanego wcześniej ze współpracy choćby z Lesterem Bowie i Johnem Zornem) to dość wybuchowa mieszanka muzyków ‘z różnych bajek’. Mamy więc tu znakomitego gitarzystę Natsuki Kido, związanego z rockową sceną kraju kwitnącej wiśni, wszechstronnego basistę Takeharu Hayakawa, kojarzonego choćby z występów z pianistką Satoko Fujii. Dorzucając do kompletu mocarnie bębniącego amerykanina Joe Trumpa efekt może być tylko jeden – trudna do zdefiniowania, zadziorna, bardzo gęsto zaaranżowana muzyka.
Przed koncertem miałem lekkie obawy, czy aby zaawansowani już wiekiem panowie nie będą eksplorować zanadto nazbyt ckliwych ‘pościelowych’ balladek, które to ostatnimi czasy pojawiały się w ich repertuarze coraz częściej. Całe szczęście nic z tych rzeczy! Grupa zagrała wszystkie swoje najbardziej zadziorne szlagiery (zabrakło tylko ‘monkey mash’), uzupełniając set o naprawdę ciężkie kompozycje, które wyszły spod ręki amerykańskiego perkusisty. Jest w tym wszystkim jednak nadal to, co lubię u nich najbardziej i co stanowi o urzekającym charakterze ich twórczości – piękne orientalne melodie snute przez altowy saksofon i klarnet mistrza Umezu. Chociaż nie jest to jedyne źródło jego inspiracji. Wyczuwalne bowiem są także wstawki iście klezmerskie (Kazutoki współtworzył kiedyś interesujący ensemble Komatcha Klezmer, specjalizujący się właśnie w takich brzmieniach). Masywna sekcja rytmiczna podbijająca w odpowiednim momencie kompozycje nasuwa natomiast skojarzenia z King Crimson, a nawet Black Sabbath!
Muzyka Kazutoki Umezu Kiki Band porwała po raz kolejny krakowską publiczność, a ja miałem wręcz spore obawy o stan swojego zdrowia, siedząc w pierwszym rzędzie przy sporym subwooferze, którego praca wstrzymywała mi co jakiś czas akcję serca…
Z pozdrowieniami od Kiki Band dla czytelników tapczan.info;)