Icy Demons w Krakowie
Maciek Kozłowski|May 21, 2009|koncerty, patronaty|
“This is the night/The kids are all right/We sleep by the ocean”. Tak będzie kiedy zagrają. Swoją drogą, mają tupet żeby takie teksty pisać.. i śpiewać. Zabijają prostotą i nie zapominają o ideałach awangardy. Są tak fajni, że aż strach. Panie, Panowie, w sobotę o 20.00 w klubie Re jedyny koncert w Polsce zagra Icy Demons.
To zespół który śnił mi się po nocach. Odkąd dowiedziałem się że istnieje – i co więcej przyjedzie do Krakowa – dawkuję sobie go jak warzywa i owoce, przynajmniej raz dziennie a zdarza się że częściej.
Na koncie mają trzy płyty długogrające. Fight Back!, Tears of a Clon i wydaną dwa lata temu i chyba najdojrzalszą ze wszystkich Miami Ice. Mistrzowsko na nich hipnotyzują.
Spoglądając kluczem geograficznym trudno nie zauważyć, że pochodzą z Chicago, dla podkreślenia tropu warto napomknąć, że tak samo jak Tortoise (nie bez kozery Jeff Parker udzielał się ze swoją gitarą na ich ostatniej płycie) i nie tak dawni goście klubu Re, The Eternals.
Icy Demons śpiewają słodkie melodie, ze smakiem je aranżują i potrafią przybrudzić jeśli trzeba. Myślę, że najmocniejszą ich stroną jest ta właśnie swoboda. Nie napinają się na nic, po prostu grają to co im wychodzi, i życzyłbym sobie, żeby część silących się na melodie Indie rockowych cosezonowych odkryć „ na miarę…” miało choć część tego niewysilonego wyczucia, którego pełno u grających bez większego rozgłosu demonów. Nowe Krakowskie Festiwale Miejskie zapraszają tyle popularnych co nudnych The Killers, czy przereklamowanego Franza Ferdinanda, a tu na zapleczu będzie harcować taka myszka co śpiewa i tańczy i niejeden kabelek przegryzie i niejednym figlem zaskoczy.
Muzyka Icy Demons jest tak przejrzysta i zarazem gęsta od brzmień i inspiracji, że nawet hasło crossover to jakiś słoiczek na dżem, a nie pojemne naczynie do łapania rzeczywistości. Dubowa głębia, psychodeliczny koloryt, brzmienia rodem z elektrojazzowej rzeczywistości podszytej kosmicznym mistycyzmem, genialne zastosowanie najróżniejszych akustycznych instrumentów dozowanych z aptekarską dokładnością, a wszystko to tak chwytliwe, pulsujące i przebojowe, że czapki z głów.
Zresztą, róbcie sobie co chcecie, wasze życie, możecie je zmarnować jeśli tylko taka wasza wola. Ja w każdym bądź razie idę bankowo. Temu akurat diabłu warto dać się opętać do końca.
Jak zawsze zachęcam do samodzielnego zapoznawania się:
www.icydemons.com
Icy Demons
23 maja 2009, g. 20.00
Re, ul. Św. Krzyża
May 27th, 2009 at 8:52 am
I ja tam byłem i dźwięki sączyłem. Ta muza rzeczywiście zniewala!
May 27th, 2009 at 6:28 pm
Jasiek a ty zmieniłeś fryzurę, albo płeć czy z premedytacją się chowałeś przede mną na koncercie?;) Pozdrosy