Silversun Pickups – Carnavas

|January 22, 2009|płyty|1

Strasznie lubię utwór ‘1979’ Smashing Pumpkins. Wraca on do mnie co jakiś czas i zawsze wydaje mi się świeży, jakbym go nie słyszał nigdy wcześniej. Czasami się zastanawiam czy ciągle da się zrobić coś równie prostego, ale zarazem dalekiego od banału. Odpowiedź dała mi amerykańska kapela Silversun Pickups, czyli jedno ze ‘spóźnionych odkryć’ ubiegłego roku.


Debiutancka płyta Kalifornijczyków – ‘Carnavas’ brzmieniowo zbliża się niebezpiecznie blisko wspomnianych Smashing Pumpkins. Mało tego – kompozycyjnie także. Dorzucając do tego podobną manierę wokalną i podobieństwo nazwy, można by parsknąć pod nosem i odstawić naśladowców na półkę, – co byłoby jednak błędem. Silversun Pickups, mimo braku oryginalności, stworzyli bowiem kapitalną płytę. Niemal wszystkie kompozycje są potencjalnymi ‘alterantywnymi hitami’ (nie lubię tak pisać, ale jeszcze nie wymyśliłem lepszego określenia). I właśnie może ten popowy odcień ich twórczości jest główną cechą odróżniającą Silversun Pickups od zespołu Billy’ego Corgana.
Album rozpoczyna się melodyjnym ‘Melatonine’, znakomicie wprowadzającym w klimat płyty. Już w tym miejscu podświadomie pojawia się pytanie, czy mamy do czynienia z wokalistą czy wokalistką. Bardzo oryginalna, zeńska barwa głosu Briana Aubert’a to moim zdaniem as w rękawie dla zespołu. Docenić muszę jego spore możliwości wokalne – swobodne oscylowanie pomiędzy nastrojowym śpiewem a krzykiem pozwala grupie stworzyć specyficzną atmosferę, którą przesycona jest płyta. Udała im się ta rzadka sztuka stworzenia spójnego materiału, niegubiącego ani na chwilę klimatu. Potok przebojów – zadziorny ‘Well Thought Out Twinkles’, chwytliwy ‘Future Foe Scenarios’, prowadzi do najjaśniejszego punktu płyty – ‘Lazy Eye’. Prostej piosenki zbudowanej na monotonnym riffie, właściwie pozbawionej refrenu, rozpędzającej się powoli, aż do eksplozji w 2:45’ min. Ale to nie koniec znakomitości na płycie, gdyż zaraz pojawia się senna atmosfera za sprawą ‘Rusted Wheel’, kompozycji nasuwającej skojarzenia z czołowymi eksploratorami lat osiemdziesiątych – M83. Pod koniec płyty jeszcze śliczne, przymglone ‘Three Seed’.
Czasami czeka się na takie albumy – nieodkrywające nowych układów słonecznych, ale przywołujące miłe wspomnienia sprzed lat. Taki właśnie jest ‘Carnavas’.Płyta ma naprawdę duży potencjał przebojowości – w dobrym tego słowa znaczeniu, tzn. nienudzącej się zbyt szybko. Po wysłuchaniu tego materiału, czuje się nieodpartą chęć użycia opcji ‘repeat’w odtwarzaczu. Śmiało mogę ją rekomendować, podpisując się pod tym wszystkimi kończynami.

1 Comment do tego wpisu:

  1. chojny pisze:

    Zgadzam sie w 100%. Ja już od paru miesiecy ‘mecze’ SSPU. Canvas powalil mnie na kolana. Wlasnie wychodzi ich najnowsza plyta, wyczekiwana przeze mnie z duza niecierpliwoscia. Pozdrawiam