Mad Season – Above
Marcin Białota|January 29, 2009|płyty|
Czasami na marginesie powstają ciekawe rzeczy. Na marginesach można pozwolić sobie na coś więcej. W szkolnych zeszytach marginesy zapełniały się rysunkami, komentarzami, albo zwykłymi bazgrołami. Czasami komuś udało się stworzyć coś wartościowego. Na marginesie, poza głównym nurtem muzyki grunge, a w tym wypadku ponad nim, powstała jedyna płyta efemerycznej formacji Mad Season zatytułowana „Above”.
Album ukazał się w 1995 roku, a udział w jego nagraniu wziął prawdziwy dream team z Seattle w składzie Layne Staley z Alice In Chains (wokal, gitary) Mike McCready z Pearl Jam (gitary), Barret Martin ze Screaming Trees (perkusja) oraz John Baker Saunders z The Walkabouts (gitara basowa). Gościnnie na płycie pojawili się Mark Lanegan ze Screaming Trees oraz Skerik (saksofon).
„Above” to 10 utworów, smutnych, niespokojnych i niepokojących. Brzmieniowo bardzo oszczędnie, momentami minimalistycznie, jak chociażby w takich utworach jak otwierający album „Wake up” czy też „River of Deceit”. To łagodniejsze oblicze Staleya, które poznać mogliśmy m.in. na albumie „Jar of Flies” grupy Alice In Chains.
Mad Season to projekt jednorazowy, i chyba dobrze. W ten sposób w dalszym ciągu pozostaje autentyczny i przy tym wyrazisty. Melancholia w wykonaniu Staley’a nie razi kiczem i tym różni się od współczesnych dokonań większości tzw. post grunge’owych zespołów, które tak naprawdę są kolejnym produktem, próbą reanimacji wziętego w obroty i mającego przynosić dochody oddolnego nurtu muzycznego z początku lat 90. Ale to temat do rozważań na innego rodzaju tekst.
Przy okazji wyjaśniam dlaczego Layne Staley jest dla mnie po dziś dzień artystą autentycznym. Facet śpiewał o tym co w końcu doprowadziło go do grobu, znał to z autopsji, a poza tym nie miałem okazji oglądać jego wypasionej chaty na MTV, co w przypadku współczesnych cierpiętników z USA jest raczej standardem wpisanym w umowę z wielkim wydawcą. To tyle.
Podsumowując. Mad Season to płyta niezwykła, stworzona bez spięcia i bez dalekosiężnych planów. Słuchać schłodzoną (w zimie).
February 10th, 2009 at 5:08 pm
Fajna płyta.. Nie wiedziałem że Skerik tam na saksie dawał. Pamiętam go z wystepu Criters Buggin na WSJD w Kongresowej (99) czad