Sonic Youth – The Eternal

|September 21, 2009|płyty|1

Sonic Youth dla fanów alternatywnego rocka jest na tyle świętym zespołem, że nie wypada nań podnosić ręki. Całe szczęście wcale nie trzeba, bo zespół założył sobie, w sumie całkiem mądrą zasadę nie nagrywania słabych płyt. I w sumie u kresu trzeciej dekady działaności sukcesywnie się jej trzyma.

‘The Eternal’, szesnasty studyjny album grupy, utwierdza mnie w przekonaniu że drugi człon nazwy nowojorczyków jest jakimś amuletem pozwalającym faktycznie tę młodość zachować. Znając historię wszelakich ‘legend takiego czy owego grania’, mało które potrafiły trzymać tak równy, bezpretensjonalny poziom. A utrzymanie go przez blisko trzydzieści lat budzi szczery szacun.

Ostatnie dzieło SY nie jest może wcale eksperymentatorskie, nie jest nazbyt hałaśliwe, nazbyt przebojowe, nie wnosi też na pewno żadnego przełomu w dyskografii grupy. To po prostu bardzo solidny set hałaśliwych, oscylujących na granicy chaosu piosenek, fajna logiczna kontynuacja wydanego przed trzema laty ‘Rather Ripped’.  Piękne melodie wokalne podgrzane zgiełkiem gitar Thurston’a Moore’a i bardzo żywymi partiami basu. No właśnie, i tu następuje kolejna niespodzianka.
Płyta jest bowiem debiutem nowego nabytku SY – Marka Ibolda, basisty znanego z kolejnej ikony niezależnego grania – grupy Pavement. Nie umniejszając talentu Kim Gordon, gitara basowa na tym albumie zyskała nieco kopa.

Co do samych kompozycji – na wyróżnienie zasługują na pewno otwierający ‘Sacred Trickster’, ‘Anti-orgasm’ (kumpel skwitował tytuł słowami ‘no w ich wieku to już raczej standard’… gówno prawda), piękna ‘Antenna’, beatlesowe ‘Walking Blue’. Jednak jak to w przypadku sonicznych produkcji bywa, nie ma się co skupiać na poszczególnych ‘piosenkach’ – całosć jest bowiem dość równa. Warto także odnotować wyjątkowo równy podział udziału wokalnego Moore’a/Gordon/Ranaldo, ciągle przy zachowaniu wszystkich najfajniejszych cech ich wokalnej osobowości. A więc dla każdego coś milego.

Posłuchajcie sobie tej płyty. Szczególnie trafi do tych, którzy najmilej wspominają ich okres ‘Goo’/’Dirty’/’Washing Machine’. A jak ktoś nie lubi Sonic Youth, raczej ponownie się do nich nie przekona…

1 Comment do tego wpisu:

  1. PanAbecadło pisze:

    Płytka płynie, lekka, łatwa i przyjemna. Jak na es łaj oczywiście.
    Dobrze się słucha.
    Lepsza od poprzedniczki moim zdaniem.
    xyz