Biosphere – Substrata

|July 13, 2010|płyty|0

Biosphere - Substrata
Nie znam płyty, który bardziej uosabia słowo “ambient”. Liczące sobie ponad trzynaście lat dzieło Geira Jenssena jest doskonałą muzyką tła, która pozwala się rozluźnić i skoncentrować myśli. Jeśli w dodatku skoncentruje się je na dźwiękach płynących z głośników lub słuchawek, można docenić magię kolaży żywych dźwięków złożonych dzięki pomocy krzemowych płytek.

Jenssen, który zbliża się do pięćdziesiątki, pierwsze kompozycje stworzył jeszcze na początku lat osiemdziesiątych. Współpraca z muzykami o podobnych pomysłach sprowadziła go do Belgii, ale potem skoncentrował się na indywidualnej twórczości – i wrócił do Tromsoe na północy Norwegii. W 1991 debiutował jako Biosphere albumem “Microgravity”, połączeniem “kosmicznych” sampli z mocnymi rytmami i szybkim tempem sztucznych perkusji.

Ten kierunek kontynuował na płytach “Patashnik”, nagranym wspólnie z Higher Intelligence Agency “Polar Sequencies” i soundtracku do filmu “Insomnia”. W 1997 ukazał się album “Substrata”, w którym Jenssen niemal zupełnie zrezygnował z rytmu, skupiając się na doborze próbek i budowaniu za ich pomocą nastroju. I trzeba przyznać: w tym jest mistrzem. Może nie potrafi zbudować każdego wrażenia, jakie przyśni się słuchaczowi, ale na pewno tajemnicze odgłosy wielkiej, zimnej przestrzeni są jego domeną.

Dźwięki obecne na tej płycie są zwykle do tego stopnia przetworzone, że można tylko się domyślać, co tak naprawdę było ich źródłem. Są delikatne, powoli rozlewające się po słyszalnym paśmie, zimne, co najlepiej słychać w utworach “Poa Alpina” i “Antennaria”. Jedynym wyjątkiem od tej reguły są ludzkie monologi, odkrywane przez kompozytora… właściwie nie wiadomo gdzie. Bo skąd mógł wziąć Norweg na kole podbiegunowym nagranie rosyjskiego jasnowidza, opisującego odczuwany w drugim pokoju srebrzysty przedmiot – czyli główny motyw budzącej dreszcze “Kobresii”?

Ten trwający siedem minut utwór jest punktem kulminacyjnym całej płyty, ale niekoniecznie jej najmocniejszym momentem. Każdy może sobie wybrać swój ulubiony spośród jedenastu składających się na 44 minuty wycieczki w bardzo spokojne miejsce. To bardzo oszczędna muzyka, w której “mniej” przekłada się na  “lepiej”. Może nie do każdego trafi taka rekomendacja, ale ja nie znam lepszej muzyki towarzyszącej pracy. Zresztą, Biosphere znalazło słuchaczy na całym świecie, a pod ta nazwą Jenssen wydał tuzin kolejnych płyt i nadal je wydaje.

Kobresia

Komentarze do tego wpisu są wyłączone.